W przedwojennym domu – wywiad: Joanna i Marek Kownaccy

okładkazlogomalaOna sprowadziła się na żuławską wieś 8 lat temu, on mieszka tu od urodzenia. Zakochali się w sobie, zakochali w Żuławach i zakochali w starym, przedwojennym domu, który skrywa wiele tajemnic. Ich rytm życia wyznacza właśnie to wiekowe domostwo. To tutaj przyjeżdżają ludzie spragnieni ciszy i spokoju… 

O domu liczącym ponad 150, blaskach i cieniach życia na żuławskiej wsi, miłości do miejsca i historii opowiadają Joanna i Marek Kownaccy z Dębiny (między Malborkiem i Nowym Stawem).


 

Antoni - Tata Marka, na tyłach domu /rok 1965

Antoni – Tata Marka, na tyłach domu /rok 1965

Kiedy rozpoczęła się Państwa przygoda ze starym, przedwojennym gospodarstwem w Dębinie?

Joanna Kownacka: Tak na dobre, moja przygoda z tym miejscem, rozpoczęła się po mojej przeprowadzce, prawie rok po naszym ślubie tj. we wrześniu 2006 r. Pochodzę z Legionowa, podwarszawskiego miasta, gdzie się wychowałam i uczyłam. Z Legionowa dojeżdżałam na studia do Warszawy, a później do pracy. Przygoda z Dębiną to całkowita zmiana w moim życiu.
Marek Kownacki: Moja przygoda rozpoczęła się w dniu 06.06.1960 r. kiedy to, przyszedłem na świat.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Fot. Dariusz Wacławek

Fot. Dariusz Wacławek

Pani Joanno, co Pani pomyślała gdy po raz pierwszy zobaczyła Pani stare, przedwojenne domostwo? 

Joanna Kownacka:  Kiedy pierwszy raz ujrzałam ten dom, wydał mi się bardzo duży, tajemniczy i przypominający labirynt. To był widok prawdziwego, książkowego dworku na wsi. Od razu skojarzył mi się z tym w Serbinowie, z słynnych Nocy i Dni Marii Dąbrowskiej w momencie jego rozkwitu. Poczułam się Szanowną Panią Niechcic, a mój przyszły mąż, długo, długo o tym nie wiedział, że był Bogumiłem.

Fot. Dariusz Wacławek

Fot. Dariusz Wacławek

Jakie są Państwa najmilsze wspomnienia związane z całym gospodarstwem?

Joanna Kownacka: Najmilsze chwile, to słuchanie tutejszych opowieści rodzinnych i historycznych, zaglądanie do nieznanych mi pomieszczeń tego domu i jego otoczenia. Odkrywanie ich i przywracanie im świetności.
Marek Kownacki: dla mnie poza wspomnieniami osobistymi i rodzinnymi najmilsze były te chwile „budowlano-inwestycyjne” np. samodzielnie zbudowałem drogę dojazdową do siedliska. Kolejne etapy remontów budynków oraz porządkowanie otoczenia. To brzmi jak paradoks, bo słowo najmilsze kojarzy się z czymś przyjemnym, a moje najmilsze wspomnienia to ciężka praca, ratująca to miejsce.

Marek na rogu domu. z widokiem na stodołę i wjazd na podwórko / rok 1970

Marek na rogu domu. z widokiem na stodołę i wjazd na podwórko / rok 1970

Panie Marku, mieszka Pan tutaj od dzieciństwa. Tak duży, a do tego stary dom musi pobudzać dziecięcą wyobraźnię. Czy jako dziecko miał Pan w domu swoje tajemne skrytki? Czy snuł Pan opowieści o tym wiekowym obiekcie? A może, jak każde dziecko, miał Pan także pewne fobie i bał się niektórych miejsc?

Marek Kownacki: Tajemne skrytki istniały i było ich kilka. W domu to ciasny kąt między wielkim kominem (w podstawie 3,5 x 3,5 m), a ścianą, gdzie tylko dziecko mogło się wcisnąć. Było tam ciemno i nikt mi nie przeszkadzał. Kolejnym tajemnym miejscem było wnętrze tegoż samego komina, który miał drzwiczki, przez które można było wejść do środka. Służyły one do czyszczenia wnętrza komina. Nie było tam ciemno, bo przez ujście komina (80 x 80 cm) można było obserwować niebo. Następnym miejscem był nieistniejący obecnie spichlerz, pełen zakamarków, skrzypiących desek i mieszkających tam puszczyków. No i oczywiście olbrzymia stodoła, w środku której leżały olbrzymie ilości słomy po której skakaliśmy, zjeżdżaliśmy, a wewnątrz robiliśmy nory i skrytki. Było bardzo ciemno i tajemniczo.

Siostra Taty Marka na tyłach domu idąca w kierunku nieistniejącego już spichlerza / rok 1958

Siostra Taty Marka na tyłach domu idąca w kierunku nieistniejącego już spichlerza / rok 1958

Co do opowieści, starałem się zawsze wyobrazić sobie ludzi, którzy tu przede mną tu mieszkali, a ja ich nigdy nie widziałem.
Jako dziecko, nie miałem żadnych fobii. Może dlatego, że wychowywałem się bez świateł, latarni, i rzeczą normalną było to że chodziliśmy wieczorem na zewnątrz jedynie przy świetle księżyca i gwiazd.

Jaka jest historia Państwa gospodarstwa? Czy rodzina Pana Marka przekazywała jakieś informacje? Czy mieli Państwo kontakt z przedwojennymi mieszkańcami lub ich rodziną? A może sami Państwo doszukali się pewnych faktów?

Marek i Joanna Kownaccy: Dom został zbudowany w roku 1857 r. Siedlisko zapewne jest starsze. Pierwsze zapiski o wsi Dębina są z 1341 r. Mieszkała tu rodzina Sprunck, która w 1945 r. wyjechała do Niemiec, Urugwaju, USA, Australii. To była zamożna rodzina. Gospodarstwo miało ponad 100 ha, a gospodarz Walter Sprunck, był sołtysem. Pozostało po nim jego biurko i biblioteczka, które po dziś dzień nam służą.
Tak, mieliśmy kontakt z byłymi właścicielami i ich potomkami, a także z ich pracownikami. Przyjeżdżali tu w tzw. podróż sentymentalną.
Właściwie, wszystko co wiemy, a wiemy niewiele, to zostało przekazane w czasie tych sentymentalnych wizyt.

 Elewacja i widok domu z okresu przedwojennego / rok 1987

Elewacja i widok domu z okresu przedwojennego / rok 1987

Fot. Dariusz Wacławek

Fot. Dariusz Wacławek

Dlaczego rozpoczęli Państwo remont domostwa?

Joanna Kownacka: jako młoda mężatka, chciałam wraz mężem „uwić swoje gniazdo”. Zafascynowana historią i możliwościami tego miejsca chciałam uwypuklić piękno starego domu, przy jednoczesnym wkomponowaniu nowoczesności. Jest to trudne zadanie, czasochłonne i kosztowne, dlatego mieszkanie w starym otoczeniu wiąże się z nieustannym remontem. Na szczęście, większość prac remontowych związanych z domem wykonywanych jest przez męża. To jego pasja, a przy tym posiada zmysł i umiejętności.
Marek Kownacki: początek mojego dorosłego życia to okres stanu wojennego, kiedy perspektywy były żadne dla młodego człowieka. Dlatego też zacząłem zapuszczać korzenie w tym miejscu.

Jakie są/były najtrudniejsze momenty związane z życiem na żuławskiej wsi i remontem starego gospodarstwa?

Marek Kownacki: Najtrudniejszym czasem była decyzja i praca związana z budową drogi dojazdowej do naszego gospodarstwa. To było być albo nie być tego gospodarstwa, a w konsekwencji nas w tym miejscu. Zrobiliśmy to z własnych funduszy i własnym środkiem transportu, i trwa tak po dziś dzień, ponieważ droga wymaga nieustannej konserwacji i napraw.

IMG_9896

Fot. Dariusz Wacławek

Fot. Dariusz Wacławek

Jakie jest Państwa ulubione pomieszczenie w domu i dlaczego?

Joanna Kownacka: lubię te miejsca, które w danej chwili są oświetlone przez naturalnie wpadające światło do wnętrza domu przez okna, otwarte na oścież drzwi. Te chwile są krótkie i ulotne, zawsze niepowtarzalne, a nieustannie zaskakujące…
Marek Kownacki: podobają mi się wszystkie, ale najbardziej lubię te, w których jest coś do zrobienia…

IMG_9932

Co wchodzi w skład gospodarstwa?

Marek Kownacki: Siedlisko o powierzchni 2,63ha z zabudowaniami (dom, stodoła, budynek inwentarski, garaż, budynek gospodarczo-rekreacyjny, altana z miejscem na ognisko i grilla, własnego projektu i wykonania domek dla dzieci), starodrzew (lipy, świerki, sosny, daglezje, brzozy, jesiony, dęby, lilaki potocznie zwane bzami, głogi) i wiele innych krzewów i roślin,

IMG_20141012_113156Tworzą Państwo małe muzeum regionalne. Proszę o nim opowiedzieć.

Marek Kownacki: Istniało ono od zawsze. Zawsze zbierałem wychodzące z codziennego użytku maszyny, urządzenia i narzędzia związane z życiem na wsi. Dzisiaj do tego celu przeznaczone jest miejsce w byłym budynku inwentarskim. Ciągle jest tam wiele do zrobienia i zmianom chyba nie będzie końca, bo eksponatów wciąż przybywa. Celem stworzenia naszego muzeum było i jest chęć zachowania historii, „zatrzymania czasu” dla potomności i często wspomnień i wyobrażeń ludzi, którzy korzystali z tych rzeczy.

Kto odwiedza Państwa gospodarstwo?

Marek i Joanna Kownaccy: Poza naszą codzienną pracą zawodową, od 2007r. prowadzimy sezonowo Gospodarstwo Agroturystyczne „Rancho w Dębinie”. Działalność związaną z przyjmowaniem gości wraz z zachowaniem dziedzictwa historyczno-kulturalnego Żuław, docenił Marszałek Województwa Pomorskiego, Pan Jan Kozłowski, przyznając nam w roku 2009 III miejsce w Pomorskim Konkursie Agroturystycznym. Byliśmy bardzo zaskoczeni, ponieważ region Żuław był i wciąż jest terenem niezauważalnym i niedocenianym.

Głównie naszymi gośćmi są osoby odwiedzające Malbork i jego zabytki. Są to ludzie z całej Polski, Europy i świata.

Fot. Dariusz Wacławek

Fot. Dariusz Wacławek

Fot. Dariusz Wacławek

Fot. Dariusz Wacławek

Jakie mają Państwo plany na przyszłość?

Joanna Kownacka: Skończyć remont dawnej kuchni należącej do przedwojennych gospodarzy. W tej chwili korzystamy z tzw. czarnej kuchni. Wykończyć to, co jeszcze jest w trakcie remontu. Uporządkować najbliższe otoczenie domu, zweryfikować nasadzenia itp. Mąż często żartuje, że jeszcze 100 lat i skończymy z remontami.

Dlaczego kochają Państwo Żuławy?

Joanna Kownacka: za soczystą zieleń, zawsze świeże powietrze dzięki często wiejącym tutaj wiatrom, za płaski teren, pozwalający ujrzeć widnokrąg i zachodzące słońce,  za gwieździste niebo, smak owoców ziemi, za dźwięki natury zarówno fauny i flory. To tutaj pierwszy raz usłyszałam głosy puszczyka, żurawi, nawołujących się saren, jenotów i lisów. Jako osoba urodzona i wychowana w mieście to tu, tak naprawdę nauczyłam się obcowania z przyrodą.
Marek Kownacki: bo są trudne, dla mnie jako dla rolnika. Za piękne krajobrazy, a szczególnie łany kwitnącej pszenicy.


Zapraszam na stronę internetową „Rancho w Dębinie” -> http://www.ranchowdebinie.cba.pl/

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

 Zdjęcia archiwalne pochodzą z prywatnego archiwum Marka Kownackiego



ZOBACZ TAKŻE

IMG_5235Dom podcieniowy w Stalewie
Dom podcieniowy w Stalewie wzniesiono w połowie XVIII wieku. Obiekt wybudował Geogre Pöck,
dla Michaela Gehrta. Na podcieniu umieszczono niemiecką rymowaną myśl, która mówi o nadziei właściciela, że kolejne pokolenia będą się domem opiekować. W połowie XX wieku przeprowadzono gruntowy remont obiektu. Obecnie dom jest na sprzedaż.
https://kochamyzulawy.wordpress.com/2013/06/17/dom-podcieniowy-w-stalewie/

IMG_5619Wizyta w zagrodzie holenderskiej w Cisach
Zagroda holenderska w Cisach skrywa się za niewielkim sadem z gęstymi drzewami, dlatego też trudno ją dostrzec. Budynek pochodzi z XIX wieku ale trudno powiedzieć, z którego dokładnie roku – na umiejscowionej metalowej chorągiewce na szczycie części gospodarczej, widnieje data 1809 lub 1899 (cyfra z latami dziesiętnymi jest zniszczona, ale skłaniam się do roku 1899). Jest to zagroda typu wzdłużnego, w której budynki ustawione są w jednej linii. Część mieszkalna zagrody wykonana jest z drewna (chociaż momentami było widać inne konstrukcje, ale to wewnątrz pomieszczeń – wynikało to zapewne z ingerencji powojennych gospodarzy w strukturę domu), natomiast część gospodarcza z czerwonej cegły.
https://kochamyzulawy.wordpress.com/2013/07/29/wizyta-w-zagrodzie-holenderskiej-w-cisach/

Fot. Wojciech Hryniewiecki-Fiedorowicz

Fot. Wojciech Hryniewiecki-Fiedorowicz

Ratunek dla domu podcieniowego w Kławkach
Dom podcieniowy w Kławkach był przez większość z nas spisany już na straty. Zniszczony, zawalony, popadał w coraz większą ruinę. Gdy nagle ktoś zaczął go ratować! Dom zyskał nowego właściciela, który dokłada wszelkich starań
by uratować ten zabytek. Zapraszam do tekstu, który napisałam na podstawie rozmowy z Wojciechem Hryniewieckim – Fiedorowiczem – właścicielem obiektu.
https://kochamyzulawy.wordpress.com/2014/02/12/ratunek-dla-domu-podcieniowego/
Dom zwiedzała Izabela Skibicka – oto jej relacja
https://kochamyzulawy.wordpress.com/2014/01/14/o-domu-podcieniowym-w-klawkach-izabela-skibicka/

5 thoughts on “W przedwojennym domu – wywiad: Joanna i Marek Kownaccy

  1. Pingback: Kierunek: Dębina |

  2. Pingback: Folwark Żuławski – Przemysław Pastewski / wywiad |

  3. Pingback: Dawna Wozownia – Kasia i Janek Burchardt /wywiad/ | Kochamy Żuławy

  4. Pingback: Stara Karczma pod Elblągiem | Kochamy Żuławy

  5. Pingback: Spacer po Dębinie – „Zwiedzamy Żuławy” | Kochamy Żuławy

Dodaj komentarz